czwartek, 11 listopada 2010

Kocham Polskę, ale chciałabym mieszkać w Newcastle...



Moi rodzice byli niepełnosprawni. Jestem lekarzem specjalistą rehabilitacji medycznej. 25 lat borykam się
z problematyką  mózgowego porażenia dziecięcego  poprzez wychowywanie  syna z czerokończynowym niedowładem, poruszającego się na wózku elektrycznym.
Dzieje się to tutaj, w Polsce, kraju który trudno by było mi opuścić. Przez pamięć o Polakach, którzy zginęli za moje życie w wolnym kraju, przez historię, kulturę, przyrodę, przodków, wychowanie, jakie odebrałam, więzy międzyludzkie...
Moje indywidualne zmagania z losem na przestrzeni tych lat  przerodziły się w społeczne ogólnopolskie dążenia do poprawy losu wszystkich polskich dzieci z mózgowym porażeniem ( i w ogóle osób
z niepełnosprawnością i ich rodzin) 
prowadzone przez kierowane przeze mnie Stowarzyszenie.
Od początku  wzorowałam się na rozwiązaniach  z Europy Zachodniej, głównie belgijskich (Centrum Reedukacji „La Famille” w Brukseli”).
Ponad 10 lat temu  znalazłam się  w miejscu, gdzie poczułam się po raz pierwszy  dobrze i bezpiecznie, można rzec - jak w domu. Newcastle uwiodło mnie – ale nie  swoim nadmorskim położeniem,  pięknym wybrzeżem, ładną urbanistyką i architekturą, niezwykłymi mostami, przyjaznym (dla alergików i astmatyków) klimatem
z łagodną morską bryzą, angielską kulturą i tradycją, itp.
Zobaczyłam i poczułam, że na tej angielskiej ziemi moja rodzina  mogłaby żyć po prostu NORMALNIE. Michał mógłby bez problemu poruszać się na wózku  po wszystkich ulicach, wjeżdżać do pubów, sklepów, szpitali, szkół, teatrów, itp. Mógłby podróżować metrem, pociągiem, autobusem miejskim. A kiedy zechciałby iść na plażę, to po prostu zjechałby nad wodę  po utwardzonym podjeździe. Korzystanie z toalety publicznej  (dostosowanej i często wyposażonej w podnośnik) nie stanowiłoby dla nas karkołomnego wyczynu. Mój syn  jako uczeń  poszedłby do Percy Hedley School, a potem do Secondary School  i dalej, gdzie byłby traktowany z szacunkiem, gdzie uwzględniano by jego indywidualne potrzeby edukacyjno-zdrowotne, gdzie miałby dostęp do odpowiedniego oprzyrządowania i sprzętu rehabilitacyjnego uwzględniającego zasady ergonomii, itp. Tam mógłby się  przygotować do pracy i otrzymałby odpowiednie wsparcie w zatrudnieniu. Pewnie by pracował w studio filmowym lub radio prowadzonym przez  Percy Hedley Foundation - to są jego nieziszczalne (jak dotychczas) w Polce marzenia.
Mogłabym spać spokojnie, wiedząc że – gdy mnie z mężem zabraknie – on zamieszka w „chronionym” mieszkaniu prowadzonym przez Fundację  wspierany przez  odpowiednio przygotowany personel
i wybierze, czy chce mieszkać sam czy z kimś.
Newcastle odwiedzam średnio co 2-3 lata. Percy Hedley Foundation  zaskakuje mnie wciąż nowymi, przyjaznymi dla osób z niepełnosprawnością rozwiązaniami. Zawsze stąd wyjeżdżam ze łzami. Naprawdę, byłoby nam tutaj i łatwiej i godniej żyć.

Szerzej o  tym, dlaczego osobom niepełnosprawnym i ich rodzinom lepiej jest żyć w Newcastle  można
przeczytań na stronie SIECI MPD 
http://www.siecmpd.pl/pobierz/biuletyn%208%20MPD%20zdjecia.pdf


Maria Król, współorganizator Obywatelskiej Kampanii  "Jesteśmy Polakami" o godne życie niepełnosprawnych Polaków

11  listopada 2010 r. Dzień Niepodległości, Zamość, Polska,Europa, Świat

1 komentarz:

  1. popieram w całosci sam byłem uczestnikiem tej wyprawy mogłem się poczuć jak normalny turysta jak przechodziliśmy przez zebrę nikt na nas nie trąbił nie wygrażał tak jak to ma miejsce w naszej ojczyźnie - dążmy do zmiany swych charakterów aby wszyscy ludzie mogli spokojnie żyć jak najdłużej

    OdpowiedzUsuń